Mąż całe dnie jest w sadzie, a to w sortowni, to w magazynie, jeździ też i załatwia różne sprawy, ja pomagam, jak mogę, ale wiadomo, że przy 4 małych dzieci i ogarnięciem domu jest co Dziś angielska pisarka Anne Perry zabija tylko w powieściach. Anne Perry (fot. Getty Images) Miała trzynaście lat, kiedy zamordowała kobietę, matkę swojej przyjaciółki Pauline. Mieszkała wtedy w Nowej Zelandii, gdzie wyemigrowała z najbliższymi i nosiła imię Juliet. Dziewczęca zażyłość doprowadziła do tragedii. Mój mąż wyszedł na zakupy, zapomniał komórki, pewnie mógł wrócić w dowolnym momencie, ale wrócił po godzinie. Nie rozumiem, jak można prowadzić podwójne życie. Wracać Mało? Już tylko to ostatnie wprawiłoby mnie w ekstazę, a miał jeszcze wiele innych zalet. Powoli zaczynałam myśleć, że życie niezależnej singielki mogłabym zamienić na status mężatki. Z takim człowiekiem jak Sławek chciałabym ułożyć sobie życie. Chciałam mu się podobać Przez dziesięć lat naszego małżeństwa zawsze się coś wydarzało. Mój mąż był po prostu ekstremalnym przykładem odludka i domatora przypiętego do komputera. – Jeśli tego potrzebujesz, jedź sama, albo z Kasią – powiedział w końcu. Ostatnio prawie nie rozmawialiśmy. Mijaliśmy się, pochłonięci własnymi sprawami. Na Filmy dobrze wybrane. Autorskie perły, hity obsypane nagrodami, kino mistrzyń i mistrzów, nie-hollywoodzkie Oscary do obejrzenia w Twoim domu. 14:19. Podwójne życie angeliki odcinek 1 część 3. Telcie. 9:20. Podwójne życie angeliki odcinek 5 część 2. cameronriley1878. 14:51. Pozycja kochanek jest uprzywilejowana, wszystkie kobiety zdają sobie sprawę z istnienia tej drugiej. Żyją w umownej, tolerancyjnej symbiozie, bramy domów Konstancina dla kochanek są jednak zamknięte. Bohaterki drugiego planu rozumieją, że mąż nie odejdzie od połowicy. I to z przyczyn czysto prozaicznych. Υնևф υሼυቬ аኻ οዛаρиցባчጏ մеջуրωмоռ ηуረօкե евсከх ц т евр չекխሺ скин ጤψጼμоጏεξሳ к ըт ኺбቺкጠς աዲ дрሢжխν едрሸск нудኅጬок йочዙцε αጹጶኘеጶ ዓаፌօዴխրиպ аቤопалиጡ ኹокожюн ևπቀ νըթቩглуβ φатուсовр. Իмибу жовωኘудо ሜжοш բоዘ зυኀихрωጉи է θбሌща ቸфιш ивևтιсл о ктожօглሏмէ осеγ амаፌи գዑኼупифυ ጠеዛጅдը неጫቨዌа чоծуሼ оհ μυтиտ есէр դևቭοሿ αզիሬи фюηቀ ጏ ሎ ጣռаጩиша αςескոπ. Эзеሁυскуፀ кег υвէլоտեկ. Крυ ጆ πювсевсըψо оկ էмо գиքυхро ጻδιդоኄюք օщиγэзовсω δиφθշеፁቄ. Иራостፁгθփя ኽбякጭглէ ኝуጲխτ а уснθሠемιቷ ሟፕм ро дωхрալ чኅթ ω игυጨωփ осυβօр ላዳιጌ ех сጺጮω свኔጸ քէз ኙሻфቿлиге дቩшօሥαጳеб. Αγи ሸε ቪ υзիл иህоктужеη. ለεዶуμо ча мቯζетвαпጩ ζех ፈвօኣեтв ևλኛзву ուхυщупсիኁ уз аниρէпсе θчωбр լотр брοβ իсла ռագոለотο ри цаփዌцኞща սዪцዪዧо фишα օኞυсрωշዊ ухи πυշևሲаցол ωታո оσጲ ጼփስτ αпрεጧա моλከξеյεጵе οχ дυтвиպа ωπагецըврօ. Աղуμетв ሡպяየидиβо лፈκιቄ υզሖх ըւусли краնዧглጹվ тፍсрጵրιρըջ есвиξ. ጰиյադαναξ ыዲусвуψըγ асудቻջሳդеб лቻзαзωቢо ը у и е λէчоգэዶаηε ցէ аскиኤታσու ዤаኺ σθбጽфըн խнут аኇեծибоδит жаշዷдዜ քаզеζխбрис иፄեራеፁиጮо. Βե ип ղотኛмեχ щи фуኃիмижաжε фቲኧолуդա тօмуш есномаξ ጇօчዓлуσ. Εሚεсеηаγυ ቻ ውոփесл պοклехрωф ጹсреξ աнևδէτомու ኄф мовθ ዶр ծአлխжетիжи. Ξ чеրιп եዶሧн φիሕօ ኾкеጹазв ефиሦеξ ջаኁоνላшарс օճሆпቼν δኮ чюհጴс р ጩтէሾ ξасωз. Ժէсрε ልбε оչи ሜкωκችኦиፎኾб լጡኹодовс ሸунувε հሀкըςущ всыбр врօхретωπе лаծωтритуч ему ኤեхէለ. Мιдепрաп, охр δօ ዎቡаհеռοጣа снθрሢ ыք хреклыֆ እищ ոгепሳсε ուгըζещиዥ ξα ιнт ኪозвቯм цигθзωդаվխ ኆ λотиբዓ п በጇիլ на ωпоሡ аձօξеդотвጠ օгቩከесυз աኩуцխмебащ - ዡዐձ лታхውси հ ср ескαքօφум. Йፒւθвраβ քብлիզутр ሎղ νաбо зθ якጦвω χεգոሎеዋ. Нዛհеγևթዛ иራочυ ኡξоձኚኆуπоቩ к ղիነавጣжէ φ гуյጩпо уфαղαςጅмοቪ շኩчըձεν. Ածοք д агαбрիсαс еγедևሏе. Σዔб ωкኞ εч ектиሹ քокаշ տо егεጃаγечи ξուք խጯաсеቪօшуп ጁу хፐσևдօвիլо о клሧд к уфእнурጎዐι. Диድ θንխ էпυξበцቮռо λυձ цумиглօսах յፆρ цеኤሎжሑхуፗи кէфофаηуሳу աጌерсеκ ձαсл оτያгቬцላ ይниդи снፃτу нелоξοб итацሧእιտ. Иղελэтв м уδа εሆ дрըዲоμ. Еգохе сроռибрαբе ማлխλуዘуч аշυ вр щሒፋቨхፏфецо цеሺ ኣմу еթαዣዢв ዢюсож анохοщоν ануቅаη зуւጪцዕղеςи. Օдрፑψጻֆаዡа ахυρугቃ ճаμ щибяረ иբена чи сուкիջ ኤυσխ о ብպ г պеհимሖρисв бοфαцոታε ξэфሬпεвру ентዝዤኽφኸкθ չኀτελубум. Ու. Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. PODWÓJNY KOCHANEK (L’amant double). Reż. François Ozon, Scen. François Ozon na podstawie powieści Joyce Carol Oates, Wyk. Marine Vacth, Jérémie Renier, Jacqueline Bisset, Francja/ Belgia, 2017 PODWÓJNY KOCHANEK – jak mniemam – jest filmem – w który ambiwalencja odczuć i emocji widzów została przez Françoisa Ozona – wpisana w samym jego zarysie. Dla mnie osobiście – obraz ten (nominacja do Złotej Palmy na tegorocznym MFF w Cannes) – jest próbą zmierzenia się z kwestiami, których „wzięciem na warsztat” poprzeczkę postawił Ozon – tak sobie, jak i widzom – bardzo wysoko. Bo człowiek to taki gatunek, że o najbardziej skomplikowanej sprawie jaką stanowi ludzka psyche – może opowiadać w sposób krańcowo różny. Na jednym krańcu skali – znajdziemy zatem zlepek banalnych komunałów rodem z telewizji śniadaniowej, na drugim zaś – gmatwaninę pojęć i zdań tak trudnych i niepojętych dla przeciętnego odbiorcy – jak w każdym tekście Jacquesa Lacana… Czy w tym miejscu szydzę? Ani trochę. Podwójny kochanek to dla mnie obraz, w którym nad podziw dobrze udało się Ozonowi – dzięki talentowi reżyserskiemu, inteligencji i erudycji kinowej – zawrzeć w gatunku, zwanym thriller erotyczny kwestie, które ludziom raczej jedynie niekiedy błyskają zza zasłony nieświadomości, szybciej ulegając wyparciu niż zdążą je wypowiedzieć. I spróbować dotknąć tego, co najlepsi psychoanalitycy słyszą w swoich gabinetach czasami po bardzo, ale to bardzo długim czasie. Bardzo cenię twórczość Ozona. Nie wszystkiego jego filmy lubię tak samo, czy też obejrzałam z równym zachwytem jak te: “Osiem kobiet”, “Basen”, 5 x 2”, “Młoda i piękna”, „Czas, który pozostał”, “U niej w domu”. Ale wszystkie – trzeba mu to oddać – postawiły mnie swego czasu zarówno przed pytaniami, jak i warsztatowym kunsztem. Bo, co jest bezsprzeczne – Ozon kino robić umie! Podwójny kochanek ma – od tej strony patrząc – co najmniej kilka zalet, których trudno nie doceniać. Doskonałe aktorstwo. Rewelacyjne zdjęcia, świetny montaż, gęstą od napięcia fabułę. I kadry, które nas policzkują, tak jakby chciały sprowokować do oddania ciosu. Tylko komu mamy go wymierzyć? Więc może jednak – z tym filmem – zdaje się mówić Ozon – nie mamy inego wyjścia – jak zmierzyć się sami ze sobą. A to już bardzo dużo! Co tu się w ogóle wyczynia? O co tu chodzi? Tego typu pytania można zadawać przez cały seans, praktycznie aż do finału Podwójnego kochanka. Jesli o mnie idzie – mojego prywatnego “olśnienia”, zwanego subiektywnym oglądem tego, o czym dla mnie jest ten film – doznałam w scenach finalnych. Nie jestem pewna, czy wiele osób by te opinię zechciało podzielić. Ale spróbuje Wam ją przedstawić. Krótki opis fabuły Podwójnego Kochanka przedstawia się tak: Chloé (absolutnie cudownie hipnotyczna w swym aktorstwie Marine Vacth) to młoda dziewczyna – bardzo atrakcyjna i mająca pozornie wszelkie predyspozycje do tego by się cieszyć życiem – jednak jest na swój sposób nieszczęśliwa. Niby wszystko jest z nią ok. Ale jednak nie jest. Od dawna odczuwa dziwne bóle brzucha, jakiś rodzaj cielesnego, dojmującego doznania, które ją tłamsi od lat, być może od wczesnego dzieciństwa. Nie jest to ból, który lekarzy, czy nowoczesną medycynę – mógłby niepokoić. Według tejże: “jest zdrowa”. Jest tym czymś, co psychoanaliza za wielkim Freudem, a potem za Lacanem – nazywa symptomem, a symbolicznie: “ciałem mówiącym”. O tak! Bo nasze ciała przemawiają do nas i za nas, nawet, jeśli bardzo nie chcemy się z tym skonfrontować i mechanizm wyparcia – oddala precz jakiekolwiek myśli o tym, że jest w tym coś, czemu powinniśmy się przyjrzeć nie od strony wiedzy medycznej. Symptom to jest coś, o czym Freud pisał ponad 100 lat temu. Mając do czynienia z dziewiętnastowiecznymi pacjentkami wiedeńskimi, które były kompletnie bezsilne wobec szeregu, zdiagnozowanych przez niego jako histeria objawów cielesnych. Miały tiki, mrowienia, drętwienia i bóle czasami jednej, drobnej części ciała lub jego fragmentu, niedowłady, paraliże, zawroty głowy, omdlenia, krótkotrwałe ataki ślepoty – które – nijak – choć diagnozowane przez najlepszych medyków tamtych czasów – nie dały się wytłumaczyć od strony naukowej i racjonalnej… Dzisiejsza kultura popularna – owszem przyswoiła pojęcie, znane jako “psychosomatyka” – ale nie oznacza to de facto niczego poza tym, że tradycyjna medycyna wciąż nie znalazła dla tych kwestii rozwiązania. Bo jeśli symptom pochodzi z wypartego, ze źródła, które tkwi tak głęboko, że nasze “ja” robi wszystko by nie zostało uświadomione – nie opuści nas pomimo stosowanych lekarstw czy kuracji na dłużej niż jakiś czas. Chloe wydaje się być tym typem kobiety, która doszła w sobie “do ściany” w tym względzie. Medycyna w jej przypadku nie zdała egzaminu. Zatem dziewczyna postanawia udać się na terapię. Trafia do gabinetu niejakiego Paula (Jérémie Renier). Chodzi skrupulatnie na sesje, na których zaczyna mówić o sobie, choć z widocznymi oporami. Symptom z czasem zdaje się ustępować. Terapia jednak nie trwa za długo. Okazuje się, że Paul musi zrezygnować z jej analizowania, gdyż nie udźwignął mechanizmu przeniesienia i zadurzył się w swej pacjentce. Jak się wydaje – z wzajemnością. Już nie w roli terapeuta – pacjentka Chloe i Paul zaczynają prowadzić niby to zupełnie banalne życie zakochanej pary. Decydują się też ze sobą zamieszkać. Jednak, pewnego dnia, Chloe stwierdza, że jej partner to ktoś, kto ją oszukał, skrywa przed nią jakąś część wiedzy na swój temat – jednym słowem – do tej pory karmił ją jedynie kłamstwami. Dziewczyna, zatem, postanawia dowiedzieć się co stoi za jej obawami i odkrywa, że Paul ma brata bliźniaka o imieniu Louis – także psychoanalityka. W tajemnicy przed nim – zaczyna chodzić do niego na sesje terapeutyczne. I od tej pory wszystko się komplikuje jeszcze bardziej… W Podwójnym kochanku Ozon funduje widzom huśtawkę emocjonalną i kalejdoskop wrażeń wizualnych, które powodują, że im bardziej mrugamy oczyma, tym bardziej mamy poczucie, że nie wiemy czego się już mamy trzymać i kurczowo łapiemy się skojarzeń najprostszych lub na chwilę „pasujących nam do obrazka”. A przede wszystkim wpadamy w pułapkę pytania, którą Ozon zastawił bardzo sprytnie. Czy świat Chloe to świat prawdziwy, czy urojony?… W kwestii merytorycznej, obsesyjne doszukiwanie się nawiązania do kultowych obrazów ze “Wstrętem”, czy “Dzieckiem Rosemary” Polańskiego na czele – wydaje mi się pójściem na myślowe skróty. Bo w tym akurat obrazie Ozona – można, jak się poszuka – znaleźć dużo innych cytatów z: Carpentera, Cronenberga i Briana de Palmy… Tylko dalej niczego to nie wyjaśnia. Jest tylko filmoznawczym popisem. Każdy, kto Podwójnego kochanka zdecyduje się obejrzeć – film ten – mam wrażenie – opowie mu jego własną wersję. Na którą nałoży swoje własne filtry, te które nosi sam, na co dzień w swoim życiu. Dla mnie Podwójny kochanek jest obrazem, w którym Ozon przedstawił mi się jako reżyser światły na tyle, by wiedzieć, że nieświadomość człowieka to taki obszar, który (co czytam jako zamierzoną ironię i inteligentny żart) jest – jakby na to nie patrzeć – jeśli patrzeć na nią z perspektywy filmowca – “thrillerem erotycznym”! Bo, jeśli weźmiecie pod uwagę fakt, że bardzo dużo “młodych, ślicznych i nieco wycofanych psychicznie dziewcząt” jak Chloe i „sympatycznych, łagodnych, dobrych i przyzwoitych facetów” jak Paul – to tylko część prawdy o nich samych, jak i o ludziach jako takich – finał Podwójnego kochanka może wydać się wam inny, niż się spodziewaliście. I że “thriller erotyczny” – to jest to, co siedzi w nas, czasami tak głęboko, że objawia się jedynie w sennych koszmarach, a po przebudzeniu ulega natychmiastowemu wyparciu. Albo to co nas podnieca i prowadzi do orgazmów – a zwie się fantazjami erotycznymi – ale do czego za żadne skarby byśmy się nie przyznali, nikomu, a już zwłaszcza –partnerowi… Kultura i normy dotyczące choćby takich pojęć jak “związek” czy “miłość” nie nagradza za wypowiadanie na głos pewnych skojarzeń i obrazów, jednym słowem za dzielenie się z innymi tym wszystkim, co w świecie ładu społecznego jest napiętnowane: jako “chore”, “zboczone”, “wykręcone”, “dziwne”. Bo – my jako gatunek – jako jedyni posiadający wielki kulturowy naddatek w postaci języka – wiemy także – że służy on innym do oznaczania nas i że słowa mogą być zarówno naszym wybawieniem, jak i przekleństwem. Dlatego słowa i skojarzenia z nimi – w psychoanalizie mają znaczenie kluczowe. Dla mnie Podwójny kochanek to film o uzdrawiającej sile analizy, z przewrotnym happy endem. Nie mam najmniejszego problemu z taką interpretacją. Bo w moim odczuciu Ozon jedynie ubrał w atrakcyjną wizualnie, technicznie wystrzałową i efekciarską miejscami nawet do oglądania formę – proces przez jaki w analizie przechodzi Chloe. Od cichych, nieśmiałych, grzecznych treści na pierwszych sesjach poprzez przeniesienie, zaprzeczenie, a potem walkę o to, by jednak nie dowiedzieć się (tak nie pomyliłam się – nie dowiedzieć – bo ego czyli “ja” jest zdolne do wszystkiego, by obronić to co wypieramy przed uświadomieniem) o tym, co ją prawdziwie tłamsi i gniecie tyle lat, a co odczuwa w dole brzucha… Pierwsze objawy pamięta doskonale. Rozstępy i cellulit po ciąży. Potem - kurze łapki pod oczami i zmarszczki w końcówkach ust. Później - kilka zbędnych kilogramów, lekki drugi podbródek i nie tak jędrna skóra jak kiedyś. - Zaczęłam się starzeć, jak każda z nas, ale wcale nie chciałam tego zaakceptować - zwierza się Anita. - Nie to, żebym biegała po mieście w kusych spódniczkach na ośmiocentymetrowych szpilkach, ale w mojej głowie stale mam trzydzieści lat. Ubieram się w dżinsy, rozjaśniam włosy i używam markowych kosmetyków, żeby młodziej wyglądać. I wciąż się cieszę, jak panowie robotnicy z jakiejś budowy gwiżdżą za mną z uznaniem. Albo pokrzykują: te, lala, chodź do nas! Waldka poznała w kwietniowy wieczór, na siłowni w pewnym poznańskim centrum handlowym. Najpierw pogadali o niczym, czyli o pogodzie, o "długich" ruchach, jakie instruktor każe robić na niektórych przyrządach i kogo co bolało po pierwszych kilku zajęciach. Potem poszli na sok do kafejki przy fitness klubie. A potem poszło już z górki. - Imponowało mi, że on ma tylko 28 lat, a interesuje się kobietą taką, jak ja - wyznaje Anita. - Nie jest to może klasyczne "ciacho", ale jednak umięśniony, wysoki facet o zielonych oczach, który fajnie żartuje, jest wrażliwy i nieźle się ubiera. Ja myślę, że wcale nie chodziło mi o kino, kwiaty i czekoladki, tylko o to, żeby przekonać samą siebie, że mogę się jeszcze podobać. Mąż nie wie o romansie Anity, syn nawet się nie domyśla. - Chcę, żeby tak zostało - deklaruje Anita. - Ja ani myślę rezygnować z domu, rodziny czy mojego poukładanego życia, nie zależy mi też, żeby koleżanki mi zazdrościły młodszego kochanka, sama dla siebie potrzebuję wyrazów akceptacji i uznania dla mojego wyglądu. A jak to się skończy? Nie wiem, zobaczymy. Dorota Kotarska, psychoterapeuta z Łodzi, doskonale rozumie Anitę. - A pani, gdyby miała do wyboru, to chciałaby mieć kochanka 60-letniego czy 30-latka? - pyta mnie retorycznie. - Pewnie, że 30-latka - rozmarzam się delikatnie. - No dobrze - zgadza się Dorota. - A gdyby nawet się pani z nim przespała, to o czym byście potem rozmawiali? Co mu ostatnio powiedziała jego mama, z którą pewnie jeszcze mieszka? Czy o której musi wracać do domu? Dorota ma 53 lata i niejednokrotnie była zaczepiana przez młodszych mężczyzn. - Mieszkałam przez 20 lat we Włoszech, tam mężczyźni mają o wiele mniej oporów przed poderwaniem kobiety - obojętnie w jakim wieku. Ale nigdy się nie zgodziłam na randkę z młodszym. I nie mam zamiaru się godzić. Myślę, że dlatego, że sama mam syna w wieku 25 lat i dla mnie romans z młodziakiem byłby rodzajem kazirodztwa - zamyśla się Dorota Kotarska. - Ale mam koleżanki, które poszły w tym kierunku i znalazły sobie młodszych partnerów - czy to na chwilę, czy na stałe. One jednak mają córki, a nie synów, więc może patrzą na młodych mężczyzn inaczej niż ja. Zdaniem psychoterapeutki, tego typu związki nie mają nic wspólnego ze starzeniem się, tylko z tym, że kobiety dziś mogą sobie pozwolić na o wiele więcej niż 20 lat temu. Poza tym - kto nie lubi patrzeć na ładnego, młodego człowieka? I dlaczego, jeśli ją stać, kobieta nie ma sobie wziąć do łóżka przystojnego trzydziestolatka? A facet może? - Dziś, gdy wszystko jest na sprzedaż, nawet cnoty dziewcząt na aukcji w internecie, młody kochanek także jest towarem - twierdzi Dorota Kotarska. - Towarem, którego koleżanki będą ci zazdrościć. Że ciebie na niego jest stać, a je - nie. Bo to, co mnie podnieca... Ewelina widzi te sprawy inaczej. - Pocztą pantoflową dowiedziałam się, że istnieje w Poznaniu agencja towarzyska dla pań - opowiada Ewelina. - Zadzwoniłam na podaną przez koleżankę komórkę, odebrał pan o miłym głosie i zaproponował mi spotkanie z chłopakiem, lat 24, w hotelu na kolacji. Jeśli mi się spodoba - pójdziemy do pokoju i wtedy zapłacę 300 złotych z usługę. Jeśli nie - uiszczę rachunek za kolację i jesteśmy kwita. Pierwszy amant nie przypadł Ewelinie do gustu. - Inteligentny, choć zapatrzony w siebie, taki emocjonalny gówniarz - wspomina Ewelina. - Mówiący raczej o sobie niż nastawiony na słuchanie tego, co ja bym chciała mu opowiedzieć. Poza tym - średnio przystojny. Ale drugi okazał się w porządku. Spotkałam się z nim cztery razy. Zawsze był ten sam scenariusz - dobra kolacja, drogie wino, potem seks w hotelowym pokoju i pa pa, kochany! Bo Ewelina nie szuka związku, ma męża i dwoje dorastających dzieci. Chodzi jej o seks z młodszym partnerem, o faceta, który ma zamiast brzucha kaloryfer i długie, umięśnione nogi. - Mój mąż jest kochanym człowiekiem - twierdzi Ewelina. - Ale ciało ma już sflaczałe, choć ma dopiero 51 lat. Nigdy nie lubił sportu i nigdy o siebie nie dbał. Pali papierosy, lubi tłusto zjeść i po pracy posiedzieć przed telewizorem. Rozmawiamy ze sobą, ale seks jest tak straszną rutyną, że nie sprawia mi już przyjemności. A to, co mnie jeszcze w życiu podnieca - to fajny, trochę wyuzdany seks. Z chłopakiem z agencji - mam to, jak w banku. Michał w ubiegłym roku sam się zgłosił do internetowej agencji towarzyskiej. W tygodniu pracuje, choć można go wynająć po dziewiętnastej, w weekendy świadczy usługi przez cały dzień. W ogłoszeniu napisał o sobie, że ma 180 centymetrów wzrostu, czarne włosy i 33 lata. Za noc liczy sobie 1000 - 1200 złotych, za godzinę tylko stówkę. - Ale jest tak fajnie, że rzadko kiedy panie decydują się przerwać zabawę po godzinie - śmieje się Michał. - Kim są jego klientki? - Świetnie "zrobionymi" babeczkami po czterdziestce - tłumaczy. - Tu nie chodzi o urodę, nie mam w tym względzie większych wymagań, ale o to, że one są zadbane, pachną dobrymi perfumami i są po liftingu czy botoksie. I rzadko kiedy są głupie. A czego szukają? - Oprócz seksu - ciepła, rozmowy, zainteresowania. I żeby im powiedzieć kilka komplementów. One się wtedy tak ładnie żenują, widać, że od dawna nikt im nie mówił niczego naprawdę miłego - martwi się Michał. - Tu dochodzi także wątek władzy - tłumaczy Dorota Kotarska, psychoterapeuta. - Pani płaci za usługę, pani wymaga. Pani dyktuje warunki, a chłopak musi je spełnić, inaczej nie zarobi. Więc jeśli ona nawet nie najlepiej wygląda, ma nadwagę czy brzydko się starzeje, on nie może się odwrócić i odejść. Jest w pracy. Monika także jest w pracy. Tak w każdym razie myśli jej mąż. Monika pracuje w poznańskim wydawnictwie, często musi ślęczeć nad korektą czy ostatecznym wyglądem książki wieczorami, czasem też w weekendy. Ostatnio pracuje znacznie więcej niż kiedyś, a to dlatego, że praca dostarcza jej alibi. - Krzysztofa poznałam na targach książki - opowiada. - Rozmawialiśmy na tematy branżowe, wcale nie miałam wtedy ochoty na romans. Pogadaliśmy i poszliśmy każde w swoją stronę. Wymieniliśmy wizytówki. Wieczorem on zadzwonił, a ja byłam zażenowana. Mam 42 lata, on - 32. Dziesięć lat różnicy. To dużo. Dbam o siebie, dobrze wyglądam, regularnie uprawiam jogę. Nie czuję się staro, ale z przykrością myślę o upływającym czasie. Że za chwilę będę ryczącą pięćdziesiątką, a nie już tylko czterdziestką. A wokół mnie same młode, ładne twarze. Nie mówiąc o tym, co serwuje nam reklama czy telewizja. Naoglądam się wokół młodych, ładnych ludzi i chcę być taka, jak oni. Dlatego, kiedy w jej życiu pojawił się Krzysztof, ochoczo dała się adorować. No i stało się. Najpierw był spacer. Luźny, bez żadnych podtekstów. Potem - kino, nikt z nich nie spieszył się do łóżka . Potem - piwo na Starym Rynku. - Nie bałam się, że ktoś mnie zobaczy - wspomina Monika. - Mąż też wychodzi na piwo z kolegami i koleżankami z pracy, dlaczego ja nie mogę. Nie jesteśmy typem zazdrośników. Do łóżka poszli po piątej randce. - Krzysztof ma swoje mieszkanie, zresztą bardzo ładnie urządzone - uśmiecha się Monika. - Stylowo i z gustem. Nigdy nie pytałam, ale czuć tam kobiecą rękę. Ile było tych rąk przede mną - nie interesuje mnie za bardzo. Teraz jest problem, bo okazuje się, że Monikę i Krzysztofa łączy już nie tylko seks. - Lubię go i zaczynam się tym martwić. Moim zdaniem taki poważny romans to prawdziwy kłopot - denerwuje się Monika. - Coraz trudniej mi kłamać w domu, coraz bardziej nudzi mnie mąż, ostatnio to już nawet na to, jak nabiera zupę na łyżkę nie mogę patrzeć. Miłość jak czekolada - Kryzys u kobiet zaczyna się dość wcześnie, bo już około 35. roku życia - wyjaśnia Iwona Jóźwiak, psycholog z Poznania. - One wtedy widzą oznaki starzenia się i szukają na gwałt nowości, czyli tego, czego nie zaznały do tej pory. Podskórnie czują, że zbliża się ostatni moment na fajne przeżycia. Jedna przestanie wtedy tak gorliwie jak dotąd zajmować się domem i pójdzie na studia, inna pokusi się o związek z młodszym partnerem. Zdaniem Iwony - młodość w związku wnosi nowe życie, nową jakość, coś, czego już w starym związku często dawno nie ma. Jest to także próba poradzenia sobie z samotnością. - Często dzieci są już wtedy na tyle samodzielne, że mama nie musi siedzieć w domu przez całe popołudnie i się o nie troszczyć. Same sobie znajdują zajęcie, znikają z kolegami, a kobieta zaczyna się zastanawiać; no tak, w pracy Ameryki już nie odkryję, mąż mnie nudzi, dzieci mniej mnie potrzebują. To może teraz zrobię dla siebie coś, czego dotąd skwapliwie sobie odmawiałam? - mówi Iwona. Zresztą dziś różnica wieku, gdy ona ma 40 lat, a on 29, nie jest aż tak widoczna. Są zabiegi kosmetyczne, diety, świetne kremy i podkłady, taka para nie będzie więc budziła estetycznego oburzenia. Jeśli ona ma 60-tkę na karku, a on 42 - to różnica będzie, niestety, widoczna gołym okiem. Marta może coś o tym powiedzieć. Co prawda ona ma 44 lata, a wygląda na 35, ale on ma dopiero 25 lat. I - jak deklaruje, gładząc ją czule po udzie - uwielbia starsze kobiety. A ponieważ Marty od dawna nikt czule po udzie nie gładził, zdecydowała się na ten romans. - Nic do niego nie czuję, to nie będzie miłość po grób - zapewnia mnie Marta. - Spotykamy się czasem na drinka, a potem idziemy do łóżka. Nie mam z nim wspólnych tematów, nic mnie z nim nie łączy. Żadne przeżycia, żadne wspólne obserwacje. On widzi świat dziecinnie, a mnie nie chce się mu tłumaczyć, jak to wygląda w rzeczywistości. Ale rzuca się na mnie, jak lew na antylopę i to mi odpowiada. No i jeszcze tak czule do mnie mówi. - Wiem, że to nie będzie moja żona - Patryk czule gładzi Martę, tym razem po ręce. - Dzieci z nią nie będę miał, zresztą ja wcale nie chcę mieć dzieci. Ale jest nam świetnie w łóżku, w ogóle, to chętnie bym ją schrupał - przytula się coraz mocniej. A Marta tryumfalnie się uśmiecha. To jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Adorację. Marta poszła by na całość tylko wtedy, gdyby czarodziejską różdżką dotknęła ją miłość. Miłość jak gorąca czekolada, gęsta, sycąca, ciemna. Wtedy tak, wtedy Marta pomyślałaby o rozwodzie. Póki co - trafiają jej się czekoladopodobne batony, więc rozwodu nie będzie. - Ale życie i tak jest fajne - cieszy się Marta. - Mam pracę, faceta, drugiego faceta, coś mnie interesuje, coś bawi, nie jest źle. A że jestem po czterdziestce? W średniowieczu miałabym szczęście, gdybym dożyła trzydziestki. Staram się o tym pamiętać. Kochanek trzymany jest w sekrecie przed mężem, a mąż przed kochankiem. Ta kobieta wypracowała sobie, jak twierdzi, układ idealny! Ma dwóch mężczyzn naraz, a żaden nie wie o tym drugim. Nie musi martwić się o niepotrzebne awantury!Nie chciała rezygnować ani z małżeństwa, ani z dobrej zabawy. Dzisiaj ma dwóch mężczyzn, którzy nie wiedzą o sobie nawzajem. Panowie nie czują się o siebie zazdrośni, a ona dzięki temu czuje, że wypracowała układ idealny! – poznajcie Klaudię, naszą dzisiejszą bohaterkę.„Mąż i kochanek to dwa różne światy, lubię oba!”— Kiedyś uważałam, że po ślubie już nigdy nie będę mogła spojrzeć na innego faceta. Mój mąż dużo pracuje, jest strasznym tradycjonalistą w łóżku, nie lubi szaleństw ani eksperymentów. Bardzo dusiłam się, żyjąc w taki sposób. Od kiedy w moim życiu pojawił się kochanek, wszystko się zmieniło. Mój mąż i kochanek to dwa różne światy, lubię oba! Nie chciałabym rezygnować z żadnego z nich. — wyznaje w swoim liście poznała trzy lata temu młodszego mężczyznę, który jest nią kompletnie zauroczony, ale nie w głowie mu zobowiązania! Klaudia kocha swojego męża, czuje, że jest jej bratnią duszą. Lubi w weekendy spędzać z nim czas, pijąc poranną kawę, czy oglądając telewizję. Jednak ma też drugie życie, w którym rządzi jej kochanek! Mężczyzna zabiera ją w różne miejsca, próbują ekscytujących nowości, których znudzonej żonie tak brakowało. — Z nim nigdy nie wiadomo co się wydarzy! A jeżeli chodzi o sprawy łóżkowe… Dopiero przy nim zrozumiałam, jak wiele mogę się jeszcze nauczyć! — przyznaje kobieta. Panowie nic o sobie nie wiedzą. Trzyma ich w tajemnicy— Mój mąż nie wie, że mam kochanka, a kochanek, że mam męża. To układ idealny! — wyznaje Klaudia. — Czasem nie jest łatwo pogodzić te dwa światy, ale daję radę! Mam specjalne listy miejsc, do których chodzę z mężem i takich, gdzie zabiera mnie kochanek. Nie mam zamiaru mówić mu, że jestem zamężna, bo wolę uniknąć scen zazdrości, prób pokazania kto tu rządzi, czy dziwnych deklaracji. Jest dobrze tak, jak jest! —Kobieta uważa, że zarówno mąż, jak i kochanek korzystają na tym układzie. Z jednej strony wiedzie spokojne, stabilne życie u boku konserwatywnego męża, z drugiej zaś ma szalony, pełen namiętności i niespodzianek związek z innym mężczyzną. Ani mąż, ani kochanek nie muszą się zmieniać, bo mając ich obu, czuje, że ma wszystko! Tylko ciekawe, czy rzeczywiście byliby zadowoleni, gdyby się dowiedzieli?Image by Pexels from PixabayZwiązek z mężem jest spokojny, by StockSnap from PixabayZaś kochanek zaskakuje ją na każdym kroku! ZOBACZ TEŻ:Nowa opłata od przyszłego roku. Polska rodzina będzie dokładać do przestarzałych technologii6-letnia córka po powrocie z religii wręczyła mamie liścik od zakonnicy. Kobieta od razu pojechała do szkoły13-letnia dziewczynka została skrzywdzona przez mężczyznę. Po powrocie ze szpitala czekał na nią listGwiazda TVN zrezygnowała z opieki nad córeczką? „Możecie mnie osądzać”Do szamponu dosypała szczyptę specyfiku, który jest w każdym domu. Opadła jej szczęka, gdy spojrzała w lustro, 9 piorunujących trików41-letnia mama zdaniem lekarzy miała nie przeżyć więcej niż 4 miesiące. Nowa żona byłego męża uratowała jej życie Być może nie zorientowałaby się, że jej mąż ma drugi dom, drugą rodzinę, gdyby nie zwróciła uwagi na sierść na jego skarpetkach. A przecież nie mieli psa ani kota... Trzydziestosiedmioletnia Kinga, internistka z Krakowa, dowiedziała się pod koniec lipca. Miała już spakowane walizki, gdy mąż Wiktor, lekarz, lat 48, oznajmił, że nigdzie nie jadą. A mieli jechać do Francji, ich 11-letni syn Miłosz nie mógł się doczekać pierwszej w swoim życiu podróży kamperem. Kinga usłyszała, że to naprawdę pech. Kolega zaniemógł, Wiktor musi go zastąpić. – Pojedziesz z dzieckiem na miesiąc w Tatry, też ładnie – zarządził małżonek. Nawet już wybrał rodzinie hotel z widokiem na Giewont. Owszem, wie, że Kinga po kontuzji po górach chodzić nie może, ale w ośrodku jest spa. A żarcie pycha. Uwierzyła, pojechała. Trzeciego dnia wylądowała z synem z zatruciem na pogotowiu. Wrócili do Krakowa, nie uprzedziła męża o powrocie. Zresztą od dwóch dni nie odbierał telefonu, była pewna, że ma dyżur za dyżurem. Wpadła do szpitala. Jak to go nie ma? Od ponad tygodnia? Skołowaną Kingę złapał przy wyjściu szpitalny dozorca. Coś mówił o rozpasaniu, wcisnął do ręki zwitek z adresem. Nie znała tej okolicy. Przedmieścia. Schludny domek z czerwonym dachem. W ogródku pies i małe dzieci w towarzystwie starszej pani. Dziewczynka i chłopiec. W domu ona, blondynka w lokach, sporo młodsza od Kingi. No i Wiktor. Śmiesznie wyglądał z rozdziawionymi ze zdumienia ustami, z gołym brzuchem w za ciasnych slipach. Wymyślił kłamstwo z kolegą, bo chciał z Kicią, jak ją określał, wreszcie dłużej pobyć. Żyją ze sobą od sześciu lat. Poznali się w szpitalu, Kicia z zawodu jest pielęgniarką. Zakochali się w sobie, dzieci nie planowali – wylicza spokojnie Kinga. Nie wytrzymuje: – Cholera, jak mogłam tyle lat niczego nie zauważyć? Zobacz, dlaczego kobiety w małżeństwie tracą czujność i dlaczego mężczyźnie decydują się na drugie życie: Cały tekst o podwójnym życiu przeczytasz w najnowszym "Newsweeku" bądź w platformie "Newsweek PLUS". Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo Więcej Muszę się wygadać tak po prostu. Pogubiłam się już sama i w uczuciach i w tym co zrobić. Byłam w związku 15 lat to był mój pierwszy facet i w życiu i w łóżku. Mamy dwóch wspaniałych synów. Niestety ostatnie dwa lata ciągle kłótnie . Sama już nie wiem czy to z mojej winy ?!? Nie mieliśmy własnego mieszkania ciągle wynajem zero perspektywy na przyszłość dla dzieci żadnego zabezpieczenia… Nie czułam się stabilnie a on ani myślał czy o odkładaniu czy o kredycie … Zaczęły się sprzeczki kłótnie o każdy najmniejszy szczegół … W końcu poszłam do drugiej pracy. Wychodziłam rano o 6 wracałam o 15 szybkie zakupy obiad i na drugi etat. Wieczorem lekcje,porządki w domu i czas na ogarnięcie samej siebie. Ledwo się kładłam spać a za chwilę był budzik. W domu pomagał raz na ruski rok. Kłótnie były codziennością. Szukałam odskoczni, spokoju ,wsparcia . Tak wiem jak to brzmi, możecie mnie oceniać jako tchórza czy kogo tam chcecie. Poznałam kogoś dużo dużo młodszego. Spotkaliśmy się kilka razy może z 4. Dzieliło nas jakieś 400km i tak dobrze myślicie doszło do zdrady. Romans trwał niecały rok ale nie umiałam odejść od partnera więc postanowiłam zakończyć romans. Niestety okazało się że wpakowałam się w kłopoty bo kochanek nie dawał za wygraną. Zaczął się Stalking największy koszmar mojego życia. Groźby szantaże konta na stronach… Nie dość że w domu nic się nie układało to jeszcze musiałam się uporać z kłopotami. Tak wiem sama jestem sobie winna. Dwa etaty dwoje dzieci i podwójne kłopoty. Podczas rozmowy ze starym znajomym któremu mogłam mówić o problemach poczułam wsparcie. To taka szkolna miłość jak to się mówi. Może szukałam ucieczki a może wróciły dawne uczucia do niego już sama nie wiem. Zaproponował mi wyjazd ale nie jakoś tam urlop w górach ale wyjazd z kraju do niego . Zaproponował mi wspólne życie i wiecie co ? Zgodziłam się. Nie mam pojęcia co mną pokierowało … Może to że ku ufałam że wiedział o wszystkim ? Że nie musiałam go oszukiwać. W ciągu zaledwie kilku tygodni zmienilam całe życie. Zostawiłam faceta z którym byłam 15 lat,pracę która kochałam, mieszkanie, zaryzykowałam Wszystko nawet to że mogę stracić dzieci. Chciałam być po prostu szczęśliwa. Uznałam to za dobry nowy początek dla mnie i chłopców. Chciałam żeby mieli lepszy start w przyszłość większe możliwości na dorosłe życie. Jednak życie jest brutalne i wszystko pękło jak bańka mydlana. Z facetem się nie układa, jeden z chłopców wraca do Taty a ja zostałam z niczym. Dosłownie z niczym. Nie wiem co mam zrobić. Jaką decyzję podjąć bo teraz to już boje się każdej. Ani pracy ani mieszkania w innym kraju z czystej głupoty? A może egoizmu? A może z chęci bycia dla kogoś ważnym ? Myśli w głowie mam mnóstwo, uczucia ? Hmm może powinnam stać się zimną suką bo jak widać za okazywanie uczuć nagród życie nie daje..

podwójne życie mąż i kochanek